„Prąd stały/Prąd zmienny” – Lao Che „topi utopię”?

Nowa płyta Lao Che jest wyjątkowo spięta – więcej w niej undergroundowego absurdu niż  paraliżującej warstwy muzycznej. O ile antyszantowy debiut lidera kapeli brzmi w tej eksperymentalnej konwencji świetnie, o tyle w wydaniu Lao Che taki surrealizm tekstów budzi mieszane uczucia.

Ma się wrażenie, że to inteligentne dziwactwo werbalno-dźwiękowe sięgnęło zenitu, a rzeka metafor wylewa się już z brzegów, co grozi potopem, a w dalszej kolejności hydropiekłowstąpieniem. Czy to oznacza, że poprzednia płyta była proroctwem?

Rzeczywiście bliżej nowemu krążkowi do piekła niż do aureoli świętości, ale przekaz jest trudniejszy i mniej kuszący jak na moce Lucyfera. Niezmiennie sporo na płycie abstrakcji, także muzycznej – wyraźnie słychać psychodeliczną elektronikę. Trudniej jednak o tzw. hit. Energią chwyta „Krzywousty”,  a dźwiękiem i tekstem skutecznie oddziałuje kawałek o przewrotnym tytule „Magistrze Pigularzu”. Z kolei „Czas” przypomina poprzednią płytę i pewnie dlatego przoduje na radiowych listach przebojów. W zasadzie każdy z utworów da się lubić i im dłużej płynie się z prądem, tym bardziej wnika się w ten alternatywny nurt.

Perełką – ciekawostką jest  kawałek „Sam O’Ttnosc” – nie dość, że metaforyczny i przyjemny dźwiękowo, to jeszcze satyrycznie mistyczny. Całość zamyka „Zima stulecia”, w której Spięty popowo bawi się wokalem. I na tym płyta się kończy, a „słońce zdycha”.

Myślę sobie, że świetnie brzmiałby ten krążek w wersji live, bo na koncerty nadaje się idealnie. Do słuchania w zaciszu własnego ogródka już trochę mniej, ale i tak trzyma poziom. Czarne kowboje polskiego undergroundu ostatecznie nie zawiedli.

Lao Che „PS/PZ”

Antena Krzyku/Open Sources 2010

Magda Kotowska

Źródło: Independent.pl

5 myśli w temacie “„Prąd stały/Prąd zmienny” – Lao Che „topi utopię”?”

  1. mnie ta płyta się podoba ale szczerze liczyłam na coś troszq innego. mimo wszystko trzymają poziom.
    solowej płyty Spiętego chyba nie zrozumiałam;)
    pozdro magdo

  2. nie szukajac innego kontaktu, w komentarzu zawre wrazenie bardziej ogolne, dotyczące publikowanych tekstów w ogóle. recenzje świetne, cieszą trzymaniem w dłoniach huśtawki mimo iż ta językiem staje dęba, lecz pytanie jedno: czemu tak krótko, czy wymogi szpalty nie ścianają zbyt prędko? pzdr

    1. bardzo ogólne to wrażenie, rzeczywiście. na tyle, że nie wiem, czy ‚w ogóle’ dotyczy Nakręcaczy…?
      zakładając, że tak, to prostuję: szpalty brak, gdy chodzi o sprawną kompozycję – zdrowy, intelektualny fast food – mały oksymoron, ale takie wyjątki znaleźć można na tym blogu… nie dostrzegam wpływu jakichkolwiek ograniczeń, prócz czasowych co najwyżej, ale to zrozumiałe, gdy jest się uczestnikiem tzw. codzienności. serdeczności.
      PS stająca dębem huśtawka językowa? – no. no. 🙂

      1. Tak, tzw. codzienność to straszliwy zwierz, który cała poezję zabić może, przy okazji zjadając połowę straszliwie długiej recenzji w efekcie czego wychodzą nam takie „metrowe”:)

  3. źródłowo sięgnąłem myślą do sugerowanego zleceniodawcy, stąd i szpalta. dobre i tyle, po obiedzie czy przed obiadem, aperitif lub wafelki. w sumie konwencja sprawdzona, i sprawdza się dalej. a ze na główne danie chadza się gdzie indziej, czytelne jak gazeta w kawiarni, i dobre. zapraszam w wolnych chwilach na http://www.muslimagazine.pl/.

    ps wybacz(cie) dluzszy czas bez odpowiedzi, nie dla mnie komputer w tych dniach

Dodaj odpowiedź do andr Anuluj pisanie odpowiedzi